Jeśli sami nie akceptujemy siebie, to trudno będzie nam budować głębokie i intymne związki z innymi. Akceptacja siebie to fundament naszego psychicznego dobrostanu.

Rzadko kiedy mam odwagę generalizować. Psycholog czy psychoterapeuta często odpowiada na nasze pytania „to zależy” i ponoć po tym można poznać, że to dobry specjalista. Oczywiście to tylko tak pół żartem 😉 Prawda jest taka, że faktycznie jesteśmy zbyt skomplikowani jako ludzie, aby móc wypracować łatwe, uniwersalne rady dla szerszego grona odbiorców. Nie mniej jednak, pomimo tego, że tak wiele nas różni, bardzo wiele też nas łączy. Jednym z aspektów naszej psychologii jest samoocena, poczucie własnej wartości, to w jakim stopniu lubimy siebie.


NAJLEPSZA WERSJA SAMEGO SIEBIE
Wydaje się, że jeśli mowa o tym, w jakim stopniu siebie cenimy, to każdy z nas ma podobnie. Zwykle mamy zarówno takie cechy, za które siebie lubimy, a także takie, które lubimy mniej oraz takie których najchętniej całkowicie byśmy się pozbyli. Chyba każdy z nas rozpoznaje w sobie taki charakter, fantazje, przemyślenia czy doświadczenia, które najchętniej ukryłby lub zakopał za siedmioma górami (jak najdalej!). Często uczymy się te aspekty siebie skrzętnie ukrywać przed innymi, a nawet potrafimy bardzo sprawnie robić to względem samych siebie i na długo zapomnieć o tym, czego w sobie nie lubimy… No przynajmniej dopóki dobra koleżanka albo wspaniały przyjaciel nie wypomną nam w przypływie „szczerości do bólu” jakimi to jesteśmy hipokrytami, bo to i tamto i tak dalej… Takie ukrywanie siebie przed sobą samym, jak i przed innymi, ciągła kontrola, skupianie się na odgrywaniu pewnej wersji siebie, ciągłe staranie się by inni nie zauważyli w nas słabości (w naszej ocenie rzecz jasna!), które chcielibyśmy zachować dla własnej niepamięci wiele nas kosztuje i często zabórza nasze relacje z innymi. Nie możemy wówczas „wyluzować”, spontanicznie śmiać się z siebie, mieć tego modnego „dystansu do siebie”.

Jeśli sami nie akceptujemy siebie lub niektórych swoich wartości, to trudno będzie nam budować głębokie i intymne związki z innymi. Akceptacja siebie jest rodzajem fundamentu, który stanowi, w wielu przypadkach, podstawę naszego psychicznego dobrostanu. To także podejście do całej swojej osoby ze zrozumieniem i troską1. Nie jest to patrzenie na siebie przez palce, niedbałość o pracę nad sobą i lekceważenie uwag ze strony otoczenia, ale nie jest to także obrażanie siebie za „zbyt duży brzuch”, „za niską ocenę na egzaminie”, „bycie zbyt zapracowaną mamą” lub „nerwowym ojcem”. Czym jest akceptacja siebie? Można by długo wymieniać i nadal moglibyśmy mieć mgliste pojęcie, ale w skrócie można by powiedzieć, że jest to rodzaj realistycznego spojrzenia na swoje zarówno mocne jak i słabe strony i zaakceptowanie faktu, że je mamy w takiej, a nie innej konstelacji. Co z tym zrobimy dalej, to już zależy od naszych potrzeb, motywacji i cech osobowości.

ZAPYTAJ SAM SIEBIE
Zachęcam teraz Ciebie, do zadania sobie kilku pytań. Jakich aspektów siebie nie lubisz najbardziej? Czego boisz się pokazać innym? Czego się wstydzisz przed innymi, a może też przed samym sobą? Czy w bliskich relacjach, w intymnych relacjach czujesz czasem strach przed pokazaniem tego?
No właśnie! O ten strach chodzi. Często stoi za nim przekonanie, że jeśli pokażemy to, czego sami w sobie nie lubimy, to będzie to powód do porzucenia nas, obśmiania, skrytykowania. A dlaczego? Można to tłumaczyć na wiele sposobów. Ktoś mógł nam kiedyś powiedzieć, że coś w nas było złe, niedobre, śmieszne albo gorzej, zboczone, dziwaczne lub grzeszne (nawet w żartach), a my nieświadomie to przyswoiliśmy. Jest to pewne uproszczenie, ale przydatne dla celów ilustracyjnych. W rzeczywistości sprawa jest dużo bardziej skomplikowana. Nie jest bowiem tak, że gdy tylko ktoś się z nas zaśmieje, to już nigdy nie będziemy zachowywać się w taki sam sposób.

NIE BÓJ SIĘ WŁASNEGO CIENIA

Sztuka akceptacji siebie, spoglądania na swój cień, dopuszczania do świadomości tego, co przez lata wypieraliśmy i czego nie chcieliśmy widzieć, a co powstrzymuje nas przed nawiązaniem głębokiej i intymnej więzi z innymi to częste tematy poruszane na sesjach terapeutycznych. Psychoterapia wyposaża nas w nowe rozumienie tego, co dotychczas było dla nas niewidoczne i pozwala czerpać więcej z życia w taki sposób, w jaki sami uznamy za wartościowy i ważny. Czasem jest to ten sam sposób, który znany był nam przez lata, ale w czasie psychoterapii możemy zaakceptować go jako własny, a nie cudzy i narzucony.
Oczywiście psychoterapia „sama niczego nie robi”, nie dokonuje też tego psychoterapeuta. Nie jest tak, że siedzimy biernie na fotelu i przyglądamy się procesowi dobrej dla nas zmiany. Psychoterapia to nasza ciężka praca, mierzenie się z własnymi słabościami i lękami, to chwile zwątpienia, łzy, ale także radość i szansa na bardziej szczere i przyjemniejsze życie. To trochę tak, jak podczas budzenia się w letni poranek, na początku niechętnie otwieramy oczy, światło przez chwilę staje się dla nas wrogiem publicznym numer jeden, ale gdy zdecydujemy się trochę poczekać i przyzwyczaić do nowych warunków po długim śnie, to okazuje się, że to słońce jest przyjemne. Daje ciepło, oświetla i pozwala zobaczyć całą paletę barw.

Write A Comment